Szalony pomysł, który trwa i trwa

10 lat Biegu dla Życia to czas refleksji, weryfikacji planów i wspomnień. Każda z dziewięciu dotychczasowych edycji była inna i na swój sposób wyjątkowa. Czasem tę wyjątkowość tworzyła pogoda, która zamieniała asfalt w lodowisko, zdmuchiwała zawodników na rowerach w śnieżne zaspy albo moczyła wszystkich nieustępliwie. Jednak najczęściej o jej niepowtarzalności decydowali uczestnicy – ich rozmowy, świadectwa i rodzinna atmosfera, która sprawiała, że z biegu sportowego rodziło się prawdziwe doświadczenie wspólnoty.
Ciekawe, ilu z zawodników pamięta początki biegu…
Zaczynaliśmy w 2016 roku jako Sztafeta dla Życia – z grupą ludzi, którzy chcieli połączyć pasję biegania z wdzięcznością za dar życia. Wtedy przebiegnięcie całego dystansu w srogiej zimie wydawało się czystym szaleństwem, a mimo to na linii startu stanęło ok. 20 śmiałków. Polne ścieżki i boczne drogi były testerami – miały pokazać, czy taka forma w ogóle ma sens.
Wbrew przewidywaniom, spora część uczestników nie zeszła z trasy, by schować się do busa po pierwszym odcinku, ale dobiegła aż do końca. Wtedy stało się jasne, że ta dość ekstremalna forma pielgrzymki to świadectwo, które nie powinno chować się w bocznych uliczkach, ale być widocznym znakiem dla ludzi.
Z czasem bieg rósł – zmieniał formy i trasy, przyciągał coraz więcej osób: zarówno biegaczy, jak i wolontariuszy. Stał się wydarzeniem o charakterze wspólnotowym, a nie tylko sportowym.
W 2020 roku pandemia nie zatrzymała idei – bieg przeniósł się do formuły zdalnej, pokazując, że można biec razem nawet będąc osobno. Dołączyli biegacze z zagranicy, a także całe rodziny, bo dystans był dowolny. To właśnie wtedy umocniło się w nas przekonanie, że Bieg dla Życia ma głębszy sens – że jest nie tylko formą aktywności, ale znakiem wdzięczności za życie i wiarę. Własne, dziecka, małżonka, umierającego rodzica… Za życie, które bywa kruche, trudne, może nie zawsze takie, jak byśmy chcieli – ale zawsze ma wartość.
Od 2023 roku bieg nosi imię bł. Rodziny Ulmów z Markowej – rodziny, która w czasie II wojny światowej oddała życie, ratując żydowskich sąsiadów. Ich historia to przykład miłości, odwagi i wiary w wartość każdego ludzkiego życia. Wraz z ich beatyfikacją naturalnym stało się, by właśnie Markowa, miejsce ich życia i męczeństwa, stała się metą naszego biegu.
Dla nas to nie tylko symbol. To przypomnienie, że życie – nawet trudne, kruche, wystawione na próbę – zawsze ma wartość. Dlatego biegniemy właśnie tam – z Jarosławia do Markowej, w duchu wdzięczności i pamięci o tych, którzy potrafili kochać do końca.